zabrze

Moje Zabrze

Wspomnienia - 1 Maja

Każdy na pewno już to przeżył. Jakaś fotografia, piosenka albo reportaż, wywołały chwile zadumy i wspomnień. Nie tak dawno oglądałem wywiad ze starszym panem. Na pytanie; "Za czym tęskni pan w tym nowoczesnym świecie?"; odpowiedział on po krótkim namyśle." Ja tęsknię za tym by niedziela była znowu niedzielą".

Zdziwił się redaktor i ja też. Jak to? A dziadek zaczął opowiadać jak to kiedyś spędzało się niedzielę. Po pierwsze w każdej rodzinie było ubranie na dzień powszedni i na niedzielę. Nawet buty były na niedzielę i zwykły dzień. Niedziela zaczynała się wspólnym śniadaniem. Potem szło się do kościoła. Po mszy miało się wolny czas do obiadu, jeśli mama nie potrzebowała przy jego przygotowaniu pomocy. Wtedy to córki uczyły się sztuki gotowania. Po obiedzie gdy pogoda dopisywała szło się na spacer albo z wizytą do znajomych. Trudniej było gdy padał deszcz, ale i wtedy znalazło się zajęcie; wspólne zabawy albo oglądanie telewizji. Jednym zdaniem niedzielę parę godzin spędzało się w gronie rodzinnym, w pełni tego słowa znaczeniu. Ważne było, by nie wykonywać żadnych ciężkich i niepotrzebnych w tym dniu prac. Nie tak jak dzisiaj, gdy mama albo tata muszą w niedzielę pracować. Gdy każdy siedzi sam w swoim pokoju przed telewizorem lub komputerem. Gdy nadrabia się to czego można było zrobić w tygodniu. Gdy po "nocnych balangach", niewyspany o 14 w południe człowiek wlecze się nieogolony, w dresie i podkoszulku po mieszkaniu, każdego besztając bez powodu.

Zamyśliłem się, no i przyznałem dziadkowi rację. Powróciłem pamięcią do minionych lat i coś mnie zaskoczyło! Był taki jeden dzień w roku, kiedy się nie pracowało. Tato miał wolne i mama nie musiała iść koniecznie do sklepu za ladę. Były oczywiście zawody, w których dzień wolny nie był możliwy; szpital, policja, komunikacja itp. Ale większość ludzi miała wolne. W ten dzień nie wykonywało się żadnej pracy przy domu, w ogródku. Kto miał auto, nie odważyłby się go w tym dniu myć pod blokiem. Nie wykonywało się jakiejkolwiek pracy, którą mógł zobaczyć sąsiad albo sąsiadka. Nie była to niedziela, choć ludzie ubierali odświętne ubrania albo galowe mundury. Miasto było czyste i udekorowane świątecznie, mimo że nie spodziewano się wizyty wielkiej osobistości.

TO BYŁ 1-MAJA!!!

Mam teraz 50-lat i przeżyłem wiele takich 1-Majowych dni. Jako dziecko, jako młodzieniec no i jako przedstawiciel klasy robotniczej. Każdy ten okres był inny, ale jedno było wspólne. Trasa pochodu 1-Majowego. Miejsca spotkań przed pochodem były rożne. Plac Krakowski, Plac Warszawski, Plac Teatralny albo przed zakładem pracy lub szkołą. Potem szło się w kierunku Placu Wolności, skąd szło się w głównym pochodzie ulicą Wolności aż do wiaduktu na ulicy de Gaulle´a, gdzie ludzie się rozchodzili. Oddawało się zakładowe flagi i plansze z portretami dygnitarzy i hasłami na czekające tam furgonetki i było się wolnym.

Wtedy szliśmy pod Dom Muzyki i Tańca posłuchać muzyki na żywo, albo do domu na obiad. Trybuna honorowa stała zawsze przed ówczesnym biurowcem Mostostalu, przy skrzyżowaniu ulicy Wolności i Karola Miarki. Osoby na Trybunie honorowej zmieniały się dość często, ale trasa pochodu prawie nigdy.

Jako dziecko zawsze się cieszyłem na ten dzień. Miasto było pięknie wystrojone. Łopotały flagi. Zabrze nie było wtedy tak wielkie i nowoczesne jak dzisiaj. Gdy dzisiaj czytam w Głosie Zabrza, ile to rocznie festynów różnego rodzaju się odbywa, to pali mnie taka mała zazdrość, bo niestety osobiście nie mogę brać w nich udziału, czego zawsze bardzo żałuję! Nie mieliśmy zbyt dużo tego rodzaju rozrywki. Od czasu do czasu mały cyrk, wesołe miasteczko z dwoma-trzema karuzelami tzw. "keciokami" no i odpusty parafialne. A jak ludzie byli spragnieni jakiejkolwiek rozrywki widać było w Dniu Trybuny Robotniczej, obchodzonej głownie w Chorzowie. Wtedy tramwaje, autobusy i pociągi "pękały w szwach". Było jeszcze święto 22-Lipca, no i sławny Zabrzański Wrzesień, ale one nie miały takiej "potęgi" jak 1-Maja. W obchodach tych świąt udział brał kto chciał, ale 1-Maja był "cichym" obowiązkiem.

Rainhard Walke

Szukaj

Menu

Dobrze wiedzieć

Były czasy, gdy w Zabrzu drukowano własne pieniądze, tzw.: PIENIĄDZE ZASTĘPCZE. W okresie wojen lub kryzysów gospodarczych czy inflacji na rynku często brakowało pieniędzy normalnego obiegu. Wówczas gminy i miasta często we współpracy z większymi zakładami przemysłowymi drukowały dla potrzeb podstawowego handlu własne walory płatnicze. Miały one najczęściej ograniczoną ważność i potwierdzane lub kasowane były pieczęcią administracji gminy. Pieniądze te bywały bardzo kolorowe i ciekawe graficznie, czasem był to tylko zadrukowany tekstem kawałek papieru. Zabrze wydało taki pieniądz w okresie I wojny światowej z 6-cio miesięczną datą ważności (KRIEGSGELD), jak i w roku 1923, w okresie hiperinflacji. Pawłów wydrukował swoje pieniądze w okresie I wojny światowej, również Mikulczyce wraz z hutą Donnersmarck. W latach 1914 i 1917 "NOTGELD" wydała również gmina Bielszowice z powiatu Zabrskiego. Najładniejsze banknoty wydały Kończyce w 1923 z okazji przyłączenia do Polski. Wszystkie tu wymienione są eksponatami w naszym Wirtualnym Muzeum

Losowe zdjęcie

foto - Dariusz Walerjański

więcej»